piątek, 11 marca 2016

Nowa nadzieja - Jakub :)

Po kilku miesiącach od straty Gabrysia, kiedy poukładałam już sobie w głowie, jest :) Są dwie kreski!!!
Pozdrawiam przy okazji panią z nauk przed małżeńskich i jej najlepsze metody ANTYkoncepcyjne które już za pierwszym podejściem dały nam Kubę ;)

Teraz zaczynam 33 tc.
Od początku strach, wiadomo, teraz to już nie mam podejścia "Co tam się może stać? Młoda jestem!".
Po pierwszej ciąży badałam kręgosłup czemu aż tak bolał jednak żaden lekarz żaden fizjoterapeuta nic tam nie widział. Wreszcie jeden lekarz pierwszego kontaktu zalecił usg jamy brzusznej i wyszło. Mam nerki podkowiaste, czyli zrośnięte i te bóle na które mój gin machał ręką to była po prostu kolka nerkowa która zdarza się w ciąży i przy zdrowych nerkach.
Tak więc nie dość że bałam się o dziecko to o to kiedy mnie zacznie boleć, a ból ten jest o wiele większy od bólu przy prawidłowym porodzie, więc kto rodził to niech sobie wyobrazi taki ból co noc, bo wtedy było najgorzej.
Jeżeli chodzi o samą ciążę. Na samym początku ginekolog stwierdził że jest za duży pęcherzyk płodowy, ale może to się unormować. Pierwszy stres, na szczęście się unormowało.
Potem w badaniach w 12 tyg lekarka u której robiłam badanie (nie robiłam u swojego prowadzącego) zaniepokoiła się znowu główką. Wysłała od razu nas do Wa-wy stres nie do opisania. Na szczęście fałszywy alarm, w ogóle bez sensu nas nastraszyła bo główkę można oceniać dopiero w 18 tc.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, dzięki temu w Warszawie Kuba został obejrzany wzdłuż i w szerz. No i zaniepokoiły ich odrobinę poszerzone miedniczki nerkowe, więc co miesiąc jeździliśmy do Wa-wy na kontrole.
Ból pleców pojawił się ok 25 tc. potwierdziły się zastoje w nerkach. Małe więc tylko pić pić i pić, do tego w razie bólu przeciw bólowe i przeciw rozkurczowe.
Potem bóle brzucha, cały czas na dufastonie, potem i luteinie. Wreszcie po jednym silnym skurczu pojechałam do szpitala aby dobrze mnie i dziecko poobserwowali. No i wyszło, za skurczami nic złego ale dziecko ma bardzo duże wodonercze w jednej nerce. Znowu Warszawa i decyzja o porodzie tam, w szpitalu Bielańskim.
Na szczęście jedna nerka jest sprawna, więc w najgorszym wypadku z jedną nerką da się żyć. Przy Dandym Walkerze to naprawdę "Pikuś".

Brat mnie kiedyś pyta jak się czuję? To mu odpowiedziałam wszystko mnie boli ale jest super! No i to prawda, masa stresu, nie wiem co będzie, ile przesiedzimy w szpitalu, z dzieckiem, nie wiem czy ja nie będę musiała mieć odbarczanych nerek (nakłucie, rurka i woreczek), ale co? Cieszę się jak cholera bo na razie życiu dziecka nic nie zagraża.
Wszyscy życzą zawsze ciężarnej kobiecie "Najważniejsze aby było zdrowe" No a ja pytam, "a co będzie jak będzie chore?", po tym co przeżyłam, ja proszę o życzenia "Najważniejsze aby żył" i będę szczęśliwa :)


A tu Kuba słuchający Katie Melua





P.S.
Co do wpisu o psach. Chyba przy takich przejściach jestem usprawiedliwiona że psy przeszły na bezrobocie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz