wtorek, 22 marca 2016

Raz lepiej raz gorzej byle do końca.

Totalna huśtawka, bo jestem szczęśliwa bo jak tu nie być, ale cholernie doskwiera mi odizolowanie. Żeby to jeszcze było miasto to się do głupiego sklepu by poszło, na spacer, jak by coś zabolało to zawsze jakaś ławka będzie a na wsi? Wśród samych pól? Boję się iść sama bo jak mnie ból złapie to nawet nie ma jak odsapnąć, na kim się wesprzeć. Jechać do miasta nie mam jak bo mąż pracuje za trzech aby się wyrobić i potem mieć więcej czasu. Nikt inny do miasta mnie nie zawiezie, sama nie pojadę, bo za kółkiem czuję się jak bym wracała z psich zawodów o 2 w nocy.
A moja wieś tak "daleko" że nikt nie potrafi tu dotrzeć.
Już zaczęłam myśleć że nie mogę się doczekać jak mnie w szpitalu położą nawet sporo przed terminem to chociaż wśród ludzi będę.

Ale ból pleców na razie miną, masaż pomógł :) Udało się nam z mężem spędzić jeden CAŁY luźny dzień, bez jego pracy bez niczego umówionego. Bardzo mi tego brakowało.
Zapytał się mnie jak inne kobiety wytrzymują te ostatnie tygodnie? Moim zdaniem? Mają towarzystwo, ludzi w okół siebie. Nie boli ich aż tak wszystko. Nie boją się o swoje i dziecka zdrowie. Jeżeli mają to wszystko to po prostu ich nie widzimy, jak cierpią i ryczą co dzień. Nie chwalą się tym bo myślą że są nieudacznikami. My widzimy tylko te co maja siłę wychodzić z domu, które, wiadomo boli, ale nie tak że nie mogą wyjść na spacer, albo widzimy je w ten lepszy dzień.

Ja mam dzisiaj lepszy dzień i wczoraj, ale na tej wsi jedynie co mogę z robić to dobry obiad ;)

PS.
Chciałam nagrać filmik jak się Kuba nastawia do głaskania kiedy sobie smaruję brzuch olejkiem, ale oczywiście jak tylko się nastawię by filmować to on siedzi spokojnie :/ chyba się wstydzi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz